środa, 13 marca 2013

Marzec miesiącem Collecty.

Ech... Skarbonka na razie pustawa, w polskich sklepach brak Breyerów z chciejlisty, a ponieważ głód figurek musi być zaspokajany na bieżąco postanowiłam w tym miesiącu postawić na konie Collecty.
Jeszcze w lutym zamówiłam z Niemiec dwa urocze przemalowańce, które po dość długim okresie oczekiwania (zwłaszcza w porównaniu z zakupami w USA) i pewnymi perturbacjami z wysyłaniem przelewu zagranicznego, w poniedziałek dotarły na miejsce.
Pierwszy, który mnie ujął piękną czekoladową maścią i bardzo realistycznym spojrzeniem, był wałach Appaloosa.

Wprawdzie kolor różni się trochę od tego ze zdjęć aukcyjnych (w realu bardziej przypomina mleczną czekoladę), ale zupełnie mi to nie przeszkadza bo figurka jest naprawdę urocza.

Kolejny koń to przemalowany na kasztana Lipizzaner.

Malowanie jest bardzo staranne z pięknie wykończonymi kopytami oraz ciekawą siwizną na głowie. Ta siwizna dodaje koniowi powagi i powoduje wrażenie, że mamy do czynienia ze starszym koniem.

Dwa kolejne modele to fabrycznie wykończone gniado-dereszowata klacz Mustanga i siwy ogier Andaluzyjski.
Nie są to jakieś wybitne okazy ale ładnie wyglądają w grupie pozostałych figurek tej firmy. Niestety zupełnie nie pasują mi przypisane do nich rasy. Po za tym, zwłaszcza Andaluz ma bardzo miękkie nogi, przez co są one lekko koślawe.


Jak widać obie figurki mają fajne dynamiczne pozy.
Następne konie Collecty to już będą nowości z 2013 r.
Postanowiłam również (i mam zamiar się tego trzymać), że w tym roku kupię jeszcze tylko trzy traditionale Breyera: Marwari, Gipsy Vannera i Totilasa.

niedziela, 10 marca 2013

Robimy karierę?

Jak już pisałam, kolekcjonowanie końskich figurek jest dla mnie namiastką realizowania pasji, której nie miałam szans zrealizować.
Niewiarygodne jak to potrafi wciągnąć i ile dać radości i emocji. Nie tylko związanej z wyszukiwaniem ciekawych modeli ale również z możliwością pokazywania ich i rywalizowania z innymi kolekcjonerami.
Czuję się prawie jak bym była posiadaczką sporego już stadka koni, z których jak w życiu, każdy jest inny, ma swoje wady i zalety, podoba się mniej lub bardziej  czy choćby jest mniej lub bardziej fotogeniczny.
Moje konie jednak z przyczyn oczywistych nie mogą brać udziału w zawodach jeździeckich, ale mogą w różnych pokazach. Na razie tylko foto, ale kiedyś może i w live show.
Ponieważ wydawało mi się, że niektóre figurki są już w stanie rywalizować z innymi zapisałam się do IMEHA czyli International Model Equine Hobbyists Association. Zgłosiłam do konkursu trzy konie, z których jeden na tyle spodobał się sędziom, że został championem.

Jestem bardzo dumna i szczęśliwa. Być może jest to dziecinne i nie przystoi pani w moim wieku ale co tam... Nawet jeśli jestem wariatką, to nieszkodliwą.


sobota, 2 marca 2013

Raz kozie śmierć.

Zostałam namówiona na założenie tego bloga, choć nigdy tego nie planowałam. Nie wiem co z tego wyjdzie i czy dam sobie radę ale spróbuję.
Wypadało by na początek napisać coś o sobie więc tak króciutko spróbuję.
Wg metryki nie jestem już najmłodsza, za to duchem wieczna osiemnastka.
Konie kocham odkąd pamiętam. Ta miłość jest równie wielka jak niewytłumaczalna. Bardzo długo nie miałam z nimi do czynienia. Kochałam je czysto platonicznie acz bardzo intensywnie. Rodzice nie wykazywali się zrozumieniem dla mojej pasji, w związku z tym nie miałam szans na żadną szkółkę jeździecką. Pierwsze dzikie galopady po preriach dużego pokoju wykonywałam więc na koniu na biegunach. Na prawdziwego konia wsiadłam gdy byłam już całkiem dorosła.
Moja kariera jeździecka była intensywna ale krótka. Niestety nie miałam szans na własnego konia a za bardzo przywiązywałam się do tych, na których jeździłam. Potem rozstania głęboko przeżywałam a były one częste gdyż przygotowywałam surowe konie do sprzedaży. Zrezygnowałam więc z jeździectwa a moja miłość do tych zwierząt musiała znaleźć inne ujście. Zaczęłam więc zbierać najpierw książki o końskiej  tematyce a później figurki koni.
Początkowo były to okazyjnie zdobyte tzw. chińskie, alabastrowe konie, czasem zdarzył się jakiś ceramiczny czy nawet pluszowy.
Prawdziwie kolekcjonerskiego bakcyla złapałam trafiając na forum Model Horse. Teraz zastanawiam się czy już przyszła pora na odwyk?

Po za końmi interesuję się szeroko pojętą przyrodą a zwłaszcza ptakami. Uwielbiam je podglądać i fotografować.
Kocham też  moje dwie kotki i dwie psice oraz ogród.