środa, 27 kwietnia 2016

Jeszcze jeden Whippet.

Jeszcze jeden ale na razie ostatni. Obiecuję, następne będą konie.
Tym razem do dwóch suczek dołączył pies płci męskiej. Tak jak one jest wyprodukowany przez firmę Border Fine Arts i również należy do kolekcji Dog & Pups Galore, powstał w 2002 roku i ma nr A1399. U mnie otrzymał imię Foley.
Jest troszkę drobniejszy, nawet od Flory ale niewiele. Nie jest tak mocno umięśniony i odrobinkę niższy.  
Jakość wykonania wszystkich figurek jest bardzo podobna chociaż są małe różnice. Ciekawa jestem czy rzeźbiła je ta sama osoba? 
Foley ma bardzo ładnie pomalowane oczy ale patrząc od tyłu, ma niezbyt dopracowane uda i nasadę ogona. Nie przeszkadza to bardzo w odbiorze modelu i widoczne jest tylko na zdjęciach. Na żywo w zamaskowaniu tego małego mankamentu pomaga biała w tym miejscu maść.



Bardzo podoba mi się w tych figurkach to, że każda ma inny charakter. 
Flora - dumna i kapryśna, swoją postawą mówi: "Patrzcie i podziwiajcie jaka jestem piękna".
Thelma - słodka i ciekawska, taki duży dzieciak.
Foley - delikatny i nieśmiały (jak on sobie poradzi z tymi babami? ;) )

Wszystkie razem wyglądają świetnie i bardzo cieszę się, że zapoczątkują moją drugą kolekcję z figurkami psów.

Następny będzie koń i to prawdziwy diamencik. Już nie mogę się doczekać aż będzie zdobił moją półkę. 



sobota, 23 kwietnia 2016

Nieoczekiwanie zaczęłam "schodzić na psy".

Wszystko przez Patrycję, koleżankę z forum Model Horse Polska, która pokazała mi, że obok zwykłych, tzw. gumowych figurek przedstawiających psy, są też modele żywiczne, istne perełki. Tak trafiła do mnie pierwsza charcica, opisana tu wcześniej Flora.
Kiedy chcąc sobie uprzyjemnić  czekanie na nowe konie zaczęłam przeglądać aukcje na Ebay'u, zauważyłam następną przedstawicielkę moich ulubionych "chudzielców" czyli kolejną whippetkę.
Nie wahałam się długo i oto jest.



Podobnie jak jej poprzedniczka została wyprodukowana dla Border Arts Studio (kolekcja "Dogs & Pups Galore). Jest to model Whippet Sitting (Brindle) z 2003 r. oznaczony nr A2086.
U mnie otrzymała imię Thelma.

Suczka jest przesłodka, pod względem charakteru zupełnie różna od dumnej i trochę chimerycznej Flory. Wydaje mi się, że w zamyśle autora jest to młody, niespełna roczny pies i stąd w niej tyle ciekawości świata i przełamywania lęków, wyrażone w postawie i wyrazie mordki. Po za tym ma takie trochę szczenięce wielkie łapska i jakby luźną skórę, również charakterystyczną dla młodych psów.


 Jęśli chodzi o rzeźbę to moim zdaniem jest świetna, Autor lub autorka, niestety nie znalazłam informacji kto nim jest, ma niesamowite wyczucie i bardzo dba o najmniejsze szczegóły. Wszystkie detale są wręcz dopieszczone, mięśnie, ścięgna, stawy, układ sierści a nawet kąciki warg czy ten słodki, różowy brzuszek. Pies po prostu wygląda jak miniaturka żywego, aż by się chciało do niego zagadać.


Dodatkowym atutem jest piękna, pręgowana maść podkreślona świetnym malowaniem. 

Jedyną, ale w sumie bardzo drobną wadą tego modelu jest to, że nie pasuje niestety wielkością do poprzedniej charcicy a co za tym idzie i do koni w skali traditional. 




Paradoksalnie, to niedopasowanie zdecydowało o tym, że psów będzie więcej. Postanowiłam bowiem, równolegle z kolekcją koni zbierać figurki psów. Jednak nie wszystkich jak leci a wybranych ras. Będą to oczywiście moje ulubione charty ale także setery. Być może czasem złamię tą zasadę i trafi się jakiś inny psiak ale na razie nastawiam się na te wyżej wymienione. 

A do dziewczynek dołączy niebawem jeszcze kawaler. Tej samej rasy i tej samej firmy. Ciekawe czy dopasuje się do którejś wielkością? ;)



sobota, 9 kwietnia 2016

Seabiscuit, legendarny koń wyścigowy - u mnie Sir Duke.



Dawno mnie nie było, bo choć trochę modelowych zakupów zrobiłam to jednak żaden jeszcze nie zawitał w mojej kolekcji. Wszystkie czekają na malowanie i zanim u mnie się pojawią to minie trochę czasu. Niestety głód nowych modeli trzeba jakoś zaspokoić więc zapolowałam na model, który od dawna mnie kusił,

Oto Breyer (1188) Seabiscuit, Legendary Racehorse, na stareńkim moldzie John Henry autorstwa Jeanne Mellin Herrick. Pierwsze modele powstały w 1988 roku a mój został wyprodukowany między 2003-2008r. 
W porównaniu z tymi najstarszymi jest on dość mocno wygładzony co sprawia że bardzo wypiękniał, prawie nie różni się najnowszych modeli i dlatego postanowiłam dać mu szansę i postawić na półce. Nie zawiodłam się.



Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to jego bardzo przyjemna, naturalna poza. Koń jest rozluźniony, porusza się spokojnym stępem spoglądając z zaciekawieniem na otaczający go świat. I mimo, ze to figurka, ma się wrażenie, że naprawdę idzie, co podkreśla lekko uniesiona grzywa i falujący ogon.
Zawsze też podobała mi się jego głowa. Choć patrząc z bliska widać wiele niedoskonałości odlewu to jednak całość sprawia bardzo przyjemne wrażenie.

Również malowanie, zwłaszcza jak na figurkę OF jest bez zarzutu a mi dodatkowo przypadł do gustu brak odmian. 
Muszę powiedzieć, że polubiłam tego mojego Sir Duke'a od pierwszego wejrzenia i mam nadzieję, że jak Iwonka wróci do domu (zasiedziała się u krawcowej), to również ucieszy się z takiego wierzchowca bo mimo, że to folblut to jednak wygląda na zrównoważonego i miłego konia. 
Reasumując, polecam ten model każdemu, komu nie przeszkadzają drobne niedoskonałości odlewu lub osobom przerabiającym i przemalowującym figurki bo potencjał to on ma ogromny.