Chyba zakochałam się w mikrusach. Przyznaję, miałam zupełnie błędne przekonanie, że w tej skali nie można zrobić realistycznej figurki. Wydawało mi się, że konie będą nieproporcjonalne, z za grubymi nogami i pozbawione szczegółów. Jakże się myliłam...
Już jakiś czas temu zwróciłam uwagę na tę figurkę. Zobaczyłam wtedy dwa pomalowane na maść siwą i kasztanowatą egzemplarze, które bardzo mi się spodobały ale nie miałam pojęcia, że to skala micro mini. Dopiero kiedy trafiła się figurka na sprzedaż i na dodatek z Polski, doczytałam jak malutki jest to model. Byłam ogromnie zaskoczona ale postanowiłam skorzystać z okazji i zobaczyć na własne oczy to malutkie dzieło sztuki.
Po rozpakowaniu paczki wpadłam w zachwyt i zakochałam się natychmiast.
Mój model to Maxi Cob wyrzeźbiony przez Kelly Sealey Kelly's Studio a pomalowany przez Aleksandrę Nogę Two Headed Pony Studio.
Przyjechał do mnie w bardzo gustownym i praktycznym plastikowym pudełeczku, w którym wyglądał dosłownie jak brylancik.
Mimo maleńkich rozmiarów, w uszach ma ok 3,5 cm, figurka jest bardzo realistyczna, ma dużo szczegółów, ładnie zaznaczone mięśnie, ścięgna a nawet żyłki na głowie oraz oczywiście kasztany i strzałki ale te ostatnie tylko na uniesionych nogach. Pomalowana jest na piękną i moją ulubioną kasztanowatą maść z odmianami na nogach i głowie. Nawet oczy, co moim zdaniem graniczy z cudem są bardzo naturalne i żywe.
Jego maleńki rozmiar widać w porównaniu z modelami w skali SM oraz traditional.
Naprawdę wpadłam po uszy. Mam już zamówiony kolejny model tej samej pary rzeźbiarsko - malarskiej ale już wiem, że na pewno na tym się nie skończy. Teraz kolejne wyzwanie przede mną bo planuję zrobienie dioramy, która zapewni godną oprawę dla moich klejnocików. Mam już nawet pomysł i zbieram materiały. Jak będę zadowolona z efektów to na pewno pochwalę się na blogu.