niedziela, 16 lutego 2014

Mój pierwszy model Artist Resin - Sir Lancelot.

Moja przygoda z figurkami koni weszła ostatnio na wyższy poziom. Oto w piątek stałam się szczęśliwą posiadaczką pierwszej mojej żywicznej AR-ki. Jest to model w skali Little Bits wykonany przez amerykańskiego artystę Chrisa Jolly, przedstawiający młodego ogiera rasy Gipsy Vanner. Jednocześnie figurka jest customem zrobionym przez samego autora z modelu O'Doulle, który jest odświeżonym i poprawionym nieco Kenwotrh'em.
Tu link do galerii Chrisa Jolly: http://www.modelhorsegallery.info/J/Jolly/CJhome.html
A tu do strony autora i jego studia: http://www.jahleedesigns.com/resins.asp
 Sir Lancelot, bo takie nadałam mu imię, zauroczył mnie od pierwszego spojrzenia, mimo nie najlepszej fotki na stronie aukcji. Sprawiła to jego dumna postawa, wyrażająca zarówno wielką siłę jak i ogromny spokój i zrównoważenie, tak charakterystyczne dla koni zimnokrwistych. Po za tym ujęło mnie przepiękne malowanie, gdzie gniade plamy są tak wycieniowane, że sprawiają wrażenie naturalnej końskiej sierści. Resztę mogłam ocenić dopiero trzymając figurkę w dłoniach. Nie zawiodłam się. Rzeźba jak na tą skalę jest bardzo dokładna, a te wszystkie zmarszczki czy fałdki powodują u mnie szybsze bicie serca, jak wtedy gdy dotykam żywego konia. Jedyne do czego mogłabym się leciutko przyczepić to proporcje w odniesieniu do rasy jaką ma przedstawiać. Moim zdaniem jak na Gipsy Vannera ma zbyt długie nogi. Z tym jednak dość szybko sobie poradziłam, zmieniając mu rasę na Drum Horse'a. Tym osobom, dla których ważne są wszystkie szczegóły, pewnie nie spodobało by się również to, że koń nie ma wyrzeźbionych strzałek w kopytach a ogon i tylne nogi stanowią jedną całość. Mnie to jednak zupełnie nie przeszkadza bo jak figurka stoi to nie jest to widoczne, a bardzo dokładne malowanie powoduje, że również ogon wygląda naturalnie. Jak dla mnie mógłby być tylko trochę krótszy i nie wlec się po ziemi ale rozumiem, że taka to już uroda tych mocno owłosionych ras. A teraz pora na fotki.