niedziela, 11 czerwca 2017

Syringa - klacz emerytka.

Syringę zobaczyłam kiedyś na jakiejś aukcji, była kara i zwróciła moją uwagę. Zajrzałam na stronę Lynn A. Fraley, autorki rzeźby, obejrzałam zdjęcia i wpadłam jak śliwka w kompot. Musiałam ją mieć. Niestety, kiedy ja się zastanawiałam ktoś sprzątnął mi ją z przed nosa więc musiałam czatować na inną okazję. Na szczęście ta pojawiła się dość szybko. Nie dość, że klacz miała jedną z moich ulubionych maści, to jeszcze sprzedawana była blisko bo w Niemczech. Czyż to nie było przeznaczenie?  Tym razem nie ociągałam się z podjęciem decyzji i oto jest - moja własna końska emerytka - Syringa. 






Wg opisu autorki rzeźby, nie przedstawia ona żadnej konkretnej rasy. Ot po prostu koń wierzchowy. Szczerze mówiąc ja również nie myślałam żeby wtłoczyć ją w ramy jakiejś znanej mi końskiej rasy. Dla mnie może być nawet NN. Jedno jest pewne, ta klacz będzie na mojej półce spędzać swoją zasłużoną emeryturę, bo patrząc na nią widzę profesorkę, która z ogromną cierpliwością i wyrozumiałością, przez lata, wykształciła całą rzeszę adeptów sztuki jeździeckiej.

Jak już zaznaczyłam na wstępie, autorką rzeźby jest Lynn A. Fraley. Nie znałam wcześniej jej prac i nie wszystkie są w moim guście ale Syringa jest wg mnie genialna. Klacz jest dość drobna ale niesamowicie proporcjonalna i bardzo żeńska. Jej starszy wiek sugeruje właściwie tylko przepięknie wyrzeźbiona, sucha głowa z opadniętą lekko dolną wargą i zmęczonym spojrzeniem wyrazistych oczu. To właśnie ta pełna detali głowa osadzona na równie pięknej szyi zrobiła na mnie największe wrażenie wzbudzając jednocześnie pełne czułości uczucia. 
Cała sylwetka klaczy również wyrzeźbiona jest z wielką dbałością o szczegóły więc nie brakuje strzałek, kasztanów a nawet małych wymionek. 
Bardzo fajnie wyrzeźbiony jest ogon a nieco gorzej grzywa, która troszkę odstaje od całej reszty.

Piękną rzeźbę podkreśla niesamowicie realistyczne malowanie i cieniowanie wykonane przez Anję Shmidt. Przydymienia dają wrażenie prawdziwej sierści sprawiając, że figurka wygląda jak żywa. 

Zapomniałam jeszcze dodać, że Syringa jest malutka. W opisie podano,ze to skala traditional ale mam wrażenie, że bliżej jej do skali classic. Nie jest to jednak żaden problem bo chociaż może trudno znaleźć jej towarzystwo do zdjęć to jednak mimo małego wzrostu bardzo przyciąga wzrok. 
Dla porównania zdjęcia z Marwari i GG Valentine firmy Breyer. 







Tungus - Rosyjski koń pociągowy.

Post o Tungusie miał być napisany już dawno, niestety w podróży spotkała go jakaś niemiła przygoda i dotarł do mnie ze złamanym uchem. Złamanie było brzydkie bo oderwał się również kawałek farby więc robienie zdjęć trzeba było odłożyć na później, a uszkodzony koń pojechał na "leczenie" do koleżanki o złotym sercu i magicznych rękach -  Patrycji SorraiaArt .
Teraz po kontuzji nie ma już śladu więc biorę się za opisanie chłopaka.

Tungus - kasztanowaty ogier, rasy Rosyjski koń pociągowy, został wyrzeźbiony i pomalowany przez Yanę Danilovą z Delir Studio i przyjechał do mnie ze swojej ojczyzny czyli Rosji.
Ponieważ rasa ta jest w Polsce mało znana więc może pokrótce ją opiszę.

Powstała ona na Uralu z krzyżowania miejscowych, niewielkich koni ze sprowadzonymi z Francji i Belgii końmi Ardeńskimi. Celem było uzyskanie wytrzymałego, zwrotnego i silnego konia do prac w trudnych, górskich warunkach. Mimo niewielkich rozmiarów, średnio 146-148 cm,charakteryzują się one dużą siłą i sprawnością, a także  łagodnym charakterem i chęcią do pracy, dużą płodnością i mlecznością (klacze rekordzistki dają nawet 3000 litrów mleka w sezonie). Po za tym są mało wymagające, dobrze wykorzystujące paszę i długowieczne.
Dość długa i głęboka kłoda osadzona jest na krótkich, mocnych i suchych nogach, Głowa nieduża, szeroka, szyja muskularna i niezbyt długa. Grzbiet bywa czasem lekko wklęsły, zad szeroki, często rozłupany. Najczęściej występującą maścią jest kasztanowata lub kasztanowato-dereszowata. Rzadziej występuje gniada i gniado-dereszowata a sporadycznie kara i siwa.

Jak widać Tungus jest wzorcowym przedstawicielem rasy.




Rzeźba przedstawia bowiem kompaktowego, zwartego i pełnego wigoru konia, który na pewno byłby nieocenionym pomocnikiem i towarzyszem pracującego w trudnych warunkach rolnika czy leśnika. 
Dla mnie dużym atutem jest pełna życia poza pokazująca rżącego ogiera, który dojrzał gdzieś w oddali klacz bądź rywala. Patrząc na niego mam wrażenie, że widać jak drży wydając z siebie te dźwięki. Po za tym ilość fałdek i zmarszczek zadowoli chyba każdego ich miłośnika. Nie brakuje również innych szczegółów takich jak kasztany czy strzałki w kopytach (ma nawet wyrzeźbione podkowy). Rewelacyjnie, bardzo realistycznie zrobione są szczoty. 
Całość dopełnia piękne malowanie i cudna, ciemno kasztanowata maść a w jego odmianie na głowie a zwłaszcza chrapkach jestem po prostu zakochana. Zresztą ja w ogóle uwielbiam tego małego zawadiakę i mój wzrok często kieruje się w jego stronę. 
Tungus mieszka na półce razem z Tereską i choć kawał z niej kobyłki to chyba wpadła mu w oko i wygląda na to,że się zaprzyjaźnili. ;)