niedziela, 25 grudnia 2016

Kilka psowatych nowości.

Równoległa kolekcja psów i psowatych, choć wolniej niż końska, bo jednak jest tylko dodatkiem, to jednak również się rozwija. Ostatnimi czasy przybyło kilka egzemplarzy więc wypadało by je przedstawić.
Pierwszy pojawił się on:


Sprzedawca napisał, że to czekoladowy labrador ale mnie się wydaje, że jednak przypomina wyżła. Labradory są chyba bardziej przysadziste i krępe. Również kolor nie jest typowo czekoladowy.  Dla mnie będzie wyżłem.                                                                                                         Nie wiem jakiej jest firmy. Na zadku ma sygnaturkę FC i rok 2002. Pod względem rzeźby jest na całkiem porządnym poziomie. Najlepsza jest głowa, szyja i kryza, najgorsze łapy. Malowanie też mogło by być lepsze ale widywałam gorsze więc się nie czepiam. Ogólnie psiak prezentuje się całkiem fajnie a ja uwielbiam zwłaszcza jego bursztynowe oczy, wątrobiany nochal i różowe fafle. 

Następny jest siedzący greyhound firmy Leonardo. 


Ten biedaczek miał pecha bo przyjechał ze złamaną łapką. Nie jest to na pewno jakaś wybitna figurka, ale swój urok ma.  Przede wszystkim zarzuciłabym jej to, że nie oddaje charakteru rasy. Pies wygląda na z lekka wystraszonego szczeniaka a nie bądź co bądź skutecznego myśliwego lub sportowca. Trochę nie tak widzę charty. Rzeźba i malowanie na podobnym poziomie co wyżeł więc psiaki z miejsca się zaprzyjaźniły. 

Ostatnim jak na razie psem na psiej półce jest (MS07101) Basset hound firmy Sandicast. 



Figurka kupiona żeby sprawdzić firmę. Wnioski są takie, że na pewno nie jest to typowy basset, może być lekko w typie ale nie przedstawiciel, a właściwie przedstawicielka tej rasy.  Rzeźbą i malowaniem piesek nie odbiega od np. Leonardo. Nie jest to mistrzostwo świata ale ujdzie. Za to oczy są genialne. Nie wiem jak oni to zrobili ale mają tę głębię co prawdziwe, a dodatkowo przechylając figurkę ma się wrażenie, że wodzi tymi oczami za nami. Szkoda, że nie widać tego na zdjęciach. 
Prawda, że niesamowity z niej słodziak? 

Ostatni model to już nie pies ale prawdziwy wilk stepowy wyprodukowany przez firmę Mr.Z w skali 1/6.  

Dostępne są 4 odmiany barwne od prawie czysto białego do prawie czarnego. Ja wybrałam wersję pośrednią, najbardziej zbliżoną do naszego polskiego wilka europejskiego. 
Po za drobniutkimi mankamentami, figurka jest naprawdę wysokiej klasy, najlepsza jaką kiedykolwiek widziałam. Prawda, że basior jest troszkę za mocno spasiony i nawet zrzucając winę na bogatą zimową szatę, trudno byłoby w Polsce spotkać tak grubego przedstawiciela tego gatunku.  Również malowanie mogło by być ciut lepsze ale może po prostu trafił mi się taki egzemplarz, bo na fotkach, które oglądałam w necie było dużo lepsze.
Fajnie wyrzeźbiona jest sierść, która rzeczywiście sprawia wrażenie bardzo puchatej, cudna jest głowa z niesamowitym, przenikliwym wilczym spojrzeniem i fajna poza obserwującego coś z zaciekawieniem drapieżnika.  Troszkę lepsze mogły być nogi a zwłaszcza stopy ale one często są schowane w trawie lub śniegu więc nie jest to taki duży kłopot. Mogę z czystym sumieniem polecić tą figurkę wszystkim miłośnikom wilków bo lepszej na pewno nie znajdziecie. 





O'Leary's Irish Diamond - udane polowanie.

Polowałam na niego od prawie trzech lat, może niezbyt intensywnie ale konsekwentnie. Owszem, pojawiał się na aukcjach od czasu do czasu (choć rzadko), ale ceny były bardzo wysokie.

(1277) O'Leary's Irish Diamond, bo o nim mowa był produkowany w latach 2009-2012 na moldzie Cleveland Bay autorstwa Karen Y. Gerhardt i jest portretem konia o tym samym imieniu.

Model nie jest może idealny i szczerze przyznaję, że podoba mi się właściwie tylko w tej wersji. Troszkę toporna głowa z długaśnymi uszami i niezbyt ładną częścią, w której łączy się z szyją, tu jest świetnie zamaskowana poprzez dodanie grzywy i grzywki. Również siwa maść i mały kontrast między włosem a szyją daje dobry efekt. W przypadku najnowszego, kasztanowatego Irish Draughta to już tak dobrze nie wygląda, choć zdecydowanie grzywa dodaje mu urody. 

Na pewno ogromnym atutem rzeźby jest piękny, swobodny i bardzo dynamiczny kłus, w którym koń jest ukazany. Patrząc na niego rzeczywiście ma się wrażenie, że się porusza. Po za tym nie wiem jakim cudem, ale autorka stworzyła model, który wygląda dobrze zarówno pod siodłem jak i w zaprzęgu ale jednocześnie pasuje do konia biegnącego sobie swobodnie po łące. Daje to bardzo dużo możliwości miłośnikom fotografowania różnych scenek z modelami w roli głównej. 


O'Learys wygląda na takich fotkach bardzo naturalnie. 
Kolejnym plusem figurki jest wg mnie bardzo dobre odwzorowanie rasy czyli Irlandzkiego konia gorącokrwistego (Irish Draught).  Konia dużego, dość masywnego, który z jednej strony wydaje się być trochę misiowaty i flegmatyczny ale z drugiej emanuje z niego jakaś wewnętrzna siła i sprawność konia sportowego.  Miałam przyjemność jeździć kiedyś na podobnym koniu choć nie tej rasy i wspomnienia te, bardzo miłe powodują, że moje serce jeszcze mocniej bije dla tego modelu. 
Nie mogę nie wspomnieć jeszcze o malowaniu bo i ono, zwłaszcza jak na figurkę OF jest naprawdę dobre. Maść jest piękna, bardzo realistyczna z przyjemnymi dla oka delikatnymi jabłuszkami i nawet kopyta są zrobione dobrze. Mają naturalny kolor jasnego rogu z ciemniejszymi paseczkami a nie są żółte jak w późniejszych modelach firmy Breyer. 

Odkąd zaczęłam na poważnie zbierać końskie figurki, bardzo chciałam zdobyć ten model do swojej kolekcji. Trwało to długo ale warto było czekać. Jak widać cierpliwość, główna cecha każdego kolekcjonera, popłaca i mogę się nareszcie cieszyć, że kłusuje teraz po moich półkach. 
Z okazji zbliżającego się nowego, 2017 roku, życzę wszystkim kolekcjonerom tak udanych "polowań" i wymarzonych modeli. 

sobota, 15 października 2016

Weihaiwej -spełnienie marzeń.


Weihaiwej, klacz oldenburska ur. w 1984r., po Westminster od Andaechtige po Grannusie, charakteryzująca się pięknymi niebieskimi oczami, była wspaniałym koniem sportowym. W 1994r. na Światowych Igrzyskach Jeździeckich w Hadze, wraz z Franke Sloothaakiem zdobyła mistrzowski tytuł nie strącając przez wszystkie konkursy ani jednej przeszkody. W finale przekroczyła tylko minimalnie normę czasu ale pod innym jeźdźcem. W tamtych latach uwielbiałam oglądać tą wspaniałą parę  (często zdobywającą główne trofea),podczas transmisji z różnych parkurów świata,  Zresztą Błękitnooka Lady, jak była nazywana, miała wówczas wielu fanów i myślę, że do dziś jest wspominana przez niektórych z nich. 
Ja również nie zapomniałam o tej pięknej klaczy i zawsze marzyłam żeby posiadać w swoich zbiorach figurkę, która by ją przedstawiała. 
Marzenia się spełniają i oto jest - moja własna, mała Weihaiwej.
Zdjęcie oryginału: http://weidenhof.deviantart.com/journal/Hanoverians-and-their-colors-526863859

Długo szukałam odpowiedniego modelu a kiedy trafiłam na Ohschondę, to był moim zdaniem strzał w dziesiątkę. 

Ta rzeźba autorstwa Brigitte Eberl była podstawą a wspaniałe malowanie zawdzięczam MetalfishArt. 

Zacznijmy zatem od rzeźby. Jestem absolutną fanką talentu Brigitte Eberl bo choć może jej konie nie mogą pochwalić się jakąś szczególną ilością drobnych detali, to jednak zwłaszcza te w  typie sportowym są moim zdaniem bardzo klasowe. Takie prawdziwe, naturalne, bez zbyt ekspresyjnych, wydumanych póz, ale jednocześnie pełne wyrazu w swojej prostocie. 
Taka właśnie jest Ohschonda. Z jednej strony gładka, bez nabrzmiałych żyłek, napiętych mięśni (to akurat duży plus) czy zmarszczek a z drugiej strony jakże piękna dumna, pełna spokoju ale i pewności siebie. Od razu widać, że to wybitny sportowiec. ;)

Osobny temat to malowanie. Ela Zarzecka z MetalfishArt już nie raz udowodniła, że potrafi "dać życie" nawet gorszej figurce, czego przykładem jest moja Tereska, ale w tym przypadku miała szczególnie trudne zadanie. Z jednej strony bardzo charakterystyczna, pełna drobnych elementów odmiana na głowie Weihaiwej, a z drugiej tak mało fotografii, na których można się wzorować. 
Efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. To po prostu jest ta klacz i nikt chyba nie może mieć żadnych wątpliwości. 



Smaczku dodają takie drobiazgi jak np. nie jednolicie białe odmiany na nogach. 
U Weihaiwej tu i ówdzie są lekko przykurzone a gdzieniegdzie prześwituje różowa skóra. Nie każdy artysta zwraca na to uwagę a przecież w naturze te miejsca nie są tak oślepiająco białe. 

Jak na sportowego konia przystało, klaczka dostała też "twarzowe" podkowy. 

Całość jest niesamowicie dopracowana, żeby nie powiedzieć dopieszczona. Począwszy od cieniowania a skończywszy na najdrobniejszych szczególikach. Wszystko jest perfekcyjne i takie prawdziwe. Ten koń wygląda po prostu jak żywa miniaturka Weihaiwej. Jestem niesamowicie szczęśliwa, że mieszka teraz na mojej półce.  Warto mieć marzenia. 





Więcej zdjęć całej klaczki z każdej strony oraz szczegółów, na stronie MetafishArt.

http://metalfishart.weebly.com/chestnut.html










poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Copperfox - Loughnatousa Fabio.

Po bardzo długim okresie figurkowego postu, nareszcie pojawił się na mojej półce kolejny koń. Koń, który niespodziewanie sprawił mi bardzo dużo radości.
Kiedy zobaczyłam zdjęcia prototypowe złapał mnie za oko niesamowicie i mimo, że znawcy mocno krytykują pozę w jakiej jest przedstawiony to ja pomyślałam, że jeśli tylko cena będzie przystępna, będzie mój. Potem na pierwszych zdjęciach katalogowych stracił sporo na urodzie a przede wszystkim detalach i już nie byłam taka pewna czy chcę go mieć.
Na szczęście jednak osoby, które kupiły ten model oraz inne wyprodukowane przez firmę Copperfox tak je zachwalały, że zdecydowałam się na zakup. Nie żałuję tej decyzji ani trochę i z czystym sumieniem polecam wszystkim kolekcjonerom.

Już pierwsze wrażenia zaraz po otwarciu przesyłki są bardzo pozytywne. Koń zapakowany jest w bardzo gustowne, żeby nie powiedzieć ekskluzywne pudełko w barwach Wielkiej Brytanii z sympatycznym liskiem, symbolem firmy na środku. Sama figurka umieszczona w wyprofilowanej gąbce bezpiecznie może podróżować nawet na koniec świata. Do przesyłki dołączony był pakiecik zawierający katalog, krótką informację o firmie oraz o kolekcjonowaniu koni na wyspach a co najważniejsze piękny certyfikat oraz zdjęcie portretowanego konia wraz z amazonką.


Ale wróćmy do bohatera tego wpisu.
Model przedstawia irlandzkiego wałacha Loughnatousa Fabio, pieszczotliwie nazywanego Supermenem, na którym w konkurencji WKKW startuje Sharon Hunt. 
Moim zdaniem figurka bardzo dobrze oddaje cechy rasy takie jak mocna budowa, niezbyt długa szyja i dość duża głowa. Wszystko razem jest jednak harmonijne i ładnie wpisuje się w sylwetkę konia sportowego. 

Sporo osób ma zastrzeżenia co do pozy, która nie pasuje do żadnej fazy galopu. Jakby tył i przód należały do dwóch różnych koni. Ja nie jestem aż takim szczególarzem i tłumaczę sobie, że po prostu jest to jakaś ekstremalna sytuacja typu "poślizg" przed przeszkodą. W takim przypadku również usztywnienie przodu miało by sens. Zresztą poza Fabio aż prosi się o rząd i jeźdźca a wiadomo, że w trudnych sytuacjach jeździec może konia usztywnić. ;) Dla tych, którym to jednak bardzo przeszkadza mam dobrą wiadomość. Wystarczy kawałek pręcika z plexi by podnieść trochę tylne nogi konia i poprawić nieco jego wizerunek. 

Utrata detali, która początkowo zniechęcała mnie do zakupu, okazała się nie tak wielka bo model jest naprawdę ładnie wyrzeźbiony i całkiem sporo się ich zachowało. Ładnie prezentują się m.in. zmarszczki na szyi czy przy łokciach, bardzo naturalnie wyglądają też mięśnie. Troszkę słabiej ścięgna ale za to są kasztany oraz strzałki we wszystkich kopytach a nie tylko tych uniesionych. 

Duży plus dla firmy Copperfox za bardzo dokładne wykończenie bez nierównych połączeń czy nadlewek oraz świetne malowanie. Widać, że figurka jest wykonana bardzo starannie z dużą dbałością o szczegóły takie jak np. kopyta, naturalne i z zaznaczoną koronką czy oczy, z błyskiem, pełne wyrazu i żywe.


Reasumując z czystym sumieniem polecam tę figurkę każdemu kolekcjonerowi bo naprawdę wspaniale prezentuje się na półce wśród innych modeli i zapewniam, że wyróżnia się nie tylko wielkością. Bo zapomniałam napisać, że kawał konia z tego Fabia. W kłębie liczy sobie 18 cm a do czubka uszu 24,5 cm. Jego wielkość też jest atutem bo nawet breyerowskie lalki trad. wyglądają na nim dobrze. 


Warto jeszcze wspomnieć, że autorka rzeźby Morgen Kilbourn pomyślała o miłośnikach dioram i stworzyła konia "przyjaznego rzędom". Głowa jest tak zrobiona, ze zarówno kantary jak i ogłowia będą na niej leżeć idealnie. 





 Teraz z niecierpliwością czekam na kolejne modele tej firmy bo na pewno skuszę się jeszcze na nie jedną brytyjską rasę. Marzy mi się Claydek albo Shire.






sobota, 16 lipca 2016

Psi element.

Wszystko zaczęło się od zobaczenia u koleżanki z forum Model Horse Polska, figurki whippeta, który postawiony obok konia w skali 1/9, mógł spokojnie udawać swojego większego kuzyna czyli greyhounda. Kiedy udało mi się jakimś cudem zdobyć taką figurkę, okazało się, że jest ona naprawdę świetna a ilością detali i oddaniem realizmu żywego psa nie odbiega od końskich AR-ek.
Zainteresowałam się aukcjami psich figurek i dość szybko do pierwszego dołączyły jeszcze dwa whippety, równie dobre jak poprzedni.
Wszystkie są firmy Border Fine Arts, serii Dogs & Pups Galore.
Od lewej: A9147, A2086, A1399.

Wtedy zakiełkowała myśl o rozszerzeniu zainteresowań o psy.
Choć jestem zagorzałą przeciwniczką myślistwa, paradoksalnie w kręgu moich zainteresowań są głównie rasy psów myśliwskich na czele z chartami i seterami.
Jednak kolejnym okazem w kolekcji okazał się springer spaniel.
Niestety, chyba nie doczytałam, albo nie do końca do mnie dotarła jego wielkość bo okazał się sporo większy od moich chartów. To przesądziło. Postanowiłam zbierać również figurki psów, niezależnie od ich rozmiarów.
Springer również jest firmy Border Fine Arts, nr A2905.

Następnie do kolekcji dołączył piękny, rudy Seter Irlandzki firmy Country Artists, serii Best in Show, o numerze katalogowym 03541. Seter (u mnie seterka bo dość drobna) podbił moje serce. Nie dość, że ma przepiękny kasztanowy kolor to jeszcze pokazany w bardzo fajnej pozie, jakby zastygł na chwilkę w oczekiwaniu na wydane przez opiekuna polecenie. Dzięki temu super wygląda na zdjęciach. Uwielbiam go. :)

Przeglądając od czasu do czasu aukcje eBay trafiłam niedawno na dwa kolejne psiaki, które mi się bardzo spodobały. Jeden należy do mojej ulubionej grupy psów, czyli chartów i jest to Saluki. Saluki kocham podwójnie bo pochodzi z tych samych terenów co moje ukochane Achałtekińce, zresztą trochę je przypomina.
Tym razem jest to figurka firmy Leonardo;

Razem z Saluki przyjechał istny rarytas bo dość rzadki Italian Spinone czyli włoski wyżeł szorstkowłosy. Zakochałam się w nim na zabój a ujął mnie głównie swoją niesamowicie realistyczną głową i rewelacyjnie oddaną szorstką sierścią. 
Wyżeł również jest firmy Leonardo.

No tak, psy są fajne ale przecież ja uwielbiam robić zdjęcia... Zdjęcia samych stojących figurek są nudne... Postanowiłam znaleźć im opiekunkę. Lalka musiała być w skali 1/6 ( bo z reguły w tej skali są zwierzaki), wyglądać naturalnie  no i oczywiście mieć ruchome stawy. I znów się udało. Z Chin przyleciała bardzo sympatyczna dziewczyna i do tego ubrana odpowiednio do spacerów ze swoimi podopiecznymi. 





Mam jeszcze mnóstwo pomysłów na zdjęcia i na pewno będę je tu umieszczać. Na pewno będzie też przybywać psich figurek bo mimo ogromnej miłości do koni, muszę przyznać, że modele psów są często dużo lepsze niż modele koni dostępne w podobnych cenach. 

Do następnego spaceru zatem. 




środa, 6 lipca 2016

Standardbred - Dan Patch.

No i złamałam się. Miały być tylko europejskie rasy a pojawił się on - Breyer (819) Dan Patch, Famous Standardbred Pacer wyprodukowany w 1990 roku w wersji limitowanej. 
Ten "kłusak" kusił mnie od dawna i właściwie pewne było, że w końcu do mnie trafi, choć nie zupełnie pasuje do profilu kolekcji. Po prostu podobnie jak Marwari i Achałtekiniec będzie powiewem egzotyki wśród europejskich autochtonów.


Mold autorstwa Chrisa Hesa jest bardzo stary bo pierwsze modele były produkowane już w roku 1967. Moja figurka też do najmłodszych nie należy bo liczy sobie już 26 lat.  Jak na swój wiek trzyma się całkiem nieźle i po za drobnymi otarciami z prawej strony, nic jej nie dolega. Otarcia te na żywo nie są tak widoczne jak na zdjęciach i nie przeszkadzają w podziwianiu konia. 
Jeśli chodzi o rzeźbę i malowanie to moim zdaniem jest lepsze niż wielu nowszych modeli. Koń jest proporcjonalny choć dość krępy, niższy niż np. Hickstead czy Ravel ale wyższy niż Walentyna. Nie ma zbyt wielu detali ale nie odbiega za bardzo od standardu a głowa np. jak na Pana Hesa jest naprawdę świetna.  Malowanie również nie jest najgorsze i wcale nie ustępuje obecnym produktom firmy Breyer.



Teraz troszkę historii bo model jest portretem słynnego amerykańskiego konia rasy Standardbred o imieniu  Dan Patch ur. w 1896 roku. w Oxfordzie w stanie Indiana. W ciągu swojej kariery na 56 wyścigów przegrał tylko 2 i to podobno nie w bezpośredniej walce a na skutek działań nie zupełnie uczciwych. 14 Razy bił rekordy świata a jego rekord na jedną milę wynoszący 1:55 min nie był pobity przez ponad 30 lat.  Dan Patch był prawdziwym końskim celebrytą, okupującym pierwsze strony gazet, kochanym przez Amerykanów. A kiedy po skończonej karierze jeździł po całym kraju biorąc udział w różnych pokazach,ściągał na nie całe tłumy widzów. Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że najbardziej znany i najlepiej opłacany w tym czasie bejsbolista zarabiał 12.000 $ a nasz koński bohater 1.000.000 $.


sobota, 4 czerwca 2016

Po prostu Valegro.

Najnowszym modelem w mojej końskiej kolekcji jest Valegro (1756), model firmy Breyer przedstawiający tego najlepszego w tej chwili na świecie konia dresażowego.
Valegro to ciemno gniady wałach rasy KWPN po Negro od Maifleur, który w ujeżdżeniu wraz ze swoją amazonką,Charlotte Dujardin  zdobył chyba wszystko co było do zdobycia co chwilę bijąc własne rekordy i wygrywając kolejne zawody. 
Przejdźmy jednak do figurki.


Kiedy oglądałam jego zdjęcia w necie, podobał mi się ale nie jakoś szczególnie bardzo. Wydawał się drobny i straszył trochę niesamowitymi oczami. Dlatego gdy tylko zobaczyłam go na żywo w pierwszym rzędzie zaskoczył mnie rozmiarem. Naprawdę kawał z niego konia. 
Tu porównanie z Mistralem. 
Kiedy wyplątałam go wreszcie z tych wszystkich drucików, wyjęłam z pudełka i postawiłam na półce wpadłam w prawdziwy zachwyt. To jedna z najlepszych figurek OF jakie widziałam i to pod każdym względem. 


Po pierwsze poza. Wierzchowiec pokazany jest podczas wykonywania piruetu w galopie w lewo, jest leciutko wygięty w lewą stronę, zad ładnie opuszczony a koń wydaje się być rozluźniony. Ja mogłabym go sobie wyobrazić nawet bez jeźdźca, "brykającego" na padoku. 
Po drugie rzeźba. Bardzo ładnie widać pracujące mięśnie ale jednocześnie nie jest on "napakowany" jak niektóre modele. Wszystko wygląda naturalnie i bardzo realistycznie. W wielu miejscach ma też urocze zmarszczki. Brak jest za to kasztanów (ma strzałki na nogach uniesionych) a na głowie jest kilka niedoszlifowanych miejsc, ale widoczne są tylko na fotkach w zbliżeniu. Na żywo wyglądają jak zmarszczki, żyłki i mięśnie dodając wyrazistości pięknej głowie. 

Po trzecie malowanie.  Moim zdaniem jest bez zarzutu. Piękna, ciemno gniada maść pokazana jest bardzo prawdziwie, podkreślona ładnym cieniowaniem. Nawet do kopyt nie można się przyczepić bo mają ładny, naturalnie beżowy kolor a nie żółty jak np. u Toto. Jedynie podkowy mogły by być pomalowane staranniej ale to już taki drobiazg. 
Również oczy, które nie wszystkim się podobały, wyglądają tak dziwnie tylko na zdjęciach, zwłaszcza przy doświetlaniu modelu. W realu wyglądają bardzo dobrze i są nie czarne a ciemno brązowe. 

Jest jeszcze dobra wiadomość dla tych, którzy nie lubią podstawek. Sprawdzałam, gdyby usunąć mu z kopyta tę blaszkę, stałby podpierając się ogonem. 
Podsumowując polecam ten model wszystkim a zwłaszcza miłośnikom Valegro i dyscypliny ujeżdżenia. 

I cała ujeżdżeniowa "Wielka czwórka". 

Na koniec jeszcze chciałabym pochwalić się dwoma psiakami, które dołączyły do nowej, równoległej kolekcji psów. 
Są to siedzący Springer spaniel firmy Border Fine Arts Studio o numerze katalogowym A2905. 

Niesamowity słodziak, niestety, słodziak gigant. Jest duży i nie pasuje skalą ani do pozostałych psów ani do opiekunki. Nie przeszkadza mi to za bardzo bo i tak wygląda pięknie na półce. 

Drugi pies to Setter Irlandzki firmy Country Artists z serii Best in Show o numerze katalogowym 03541. W tym to jestem zakochana na zabój. 

Jest tak niesamowicie realistyczny, że wygląda po prostu jak żywy.  Do figurki dołączona była widoczna na zdjęciu wizytówka oraz mini katalog przedstawiający psy z tej serii. Na moje nie-szczęście jest tam jeszcze kilka ciekawych modeli. 
A swoją drogą człowiek to jednak bardzo pokręcona istota. Otóż ja, zagorzały przeciwnik myślistwa, najbardziej lubię psy ras myśliwskich a szczególnie charty i setery. Na pewno głownie te rasy będą dołączać do kolekcji. 
Seter a właściwie chyba seterka w przeciwieństwie do spaniela pasuje do skali 1/6 i tak wygląda z dziewczyną.