sobota, 15 października 2016

Weihaiwej -spełnienie marzeń.


Weihaiwej, klacz oldenburska ur. w 1984r., po Westminster od Andaechtige po Grannusie, charakteryzująca się pięknymi niebieskimi oczami, była wspaniałym koniem sportowym. W 1994r. na Światowych Igrzyskach Jeździeckich w Hadze, wraz z Franke Sloothaakiem zdobyła mistrzowski tytuł nie strącając przez wszystkie konkursy ani jednej przeszkody. W finale przekroczyła tylko minimalnie normę czasu ale pod innym jeźdźcem. W tamtych latach uwielbiałam oglądać tą wspaniałą parę  (często zdobywającą główne trofea),podczas transmisji z różnych parkurów świata,  Zresztą Błękitnooka Lady, jak była nazywana, miała wówczas wielu fanów i myślę, że do dziś jest wspominana przez niektórych z nich. 
Ja również nie zapomniałam o tej pięknej klaczy i zawsze marzyłam żeby posiadać w swoich zbiorach figurkę, która by ją przedstawiała. 
Marzenia się spełniają i oto jest - moja własna, mała Weihaiwej.
Zdjęcie oryginału: http://weidenhof.deviantart.com/journal/Hanoverians-and-their-colors-526863859

Długo szukałam odpowiedniego modelu a kiedy trafiłam na Ohschondę, to był moim zdaniem strzał w dziesiątkę. 

Ta rzeźba autorstwa Brigitte Eberl była podstawą a wspaniałe malowanie zawdzięczam MetalfishArt. 

Zacznijmy zatem od rzeźby. Jestem absolutną fanką talentu Brigitte Eberl bo choć może jej konie nie mogą pochwalić się jakąś szczególną ilością drobnych detali, to jednak zwłaszcza te w  typie sportowym są moim zdaniem bardzo klasowe. Takie prawdziwe, naturalne, bez zbyt ekspresyjnych, wydumanych póz, ale jednocześnie pełne wyrazu w swojej prostocie. 
Taka właśnie jest Ohschonda. Z jednej strony gładka, bez nabrzmiałych żyłek, napiętych mięśni (to akurat duży plus) czy zmarszczek a z drugiej strony jakże piękna dumna, pełna spokoju ale i pewności siebie. Od razu widać, że to wybitny sportowiec. ;)

Osobny temat to malowanie. Ela Zarzecka z MetalfishArt już nie raz udowodniła, że potrafi "dać życie" nawet gorszej figurce, czego przykładem jest moja Tereska, ale w tym przypadku miała szczególnie trudne zadanie. Z jednej strony bardzo charakterystyczna, pełna drobnych elementów odmiana na głowie Weihaiwej, a z drugiej tak mało fotografii, na których można się wzorować. 
Efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. To po prostu jest ta klacz i nikt chyba nie może mieć żadnych wątpliwości. 



Smaczku dodają takie drobiazgi jak np. nie jednolicie białe odmiany na nogach. 
U Weihaiwej tu i ówdzie są lekko przykurzone a gdzieniegdzie prześwituje różowa skóra. Nie każdy artysta zwraca na to uwagę a przecież w naturze te miejsca nie są tak oślepiająco białe. 

Jak na sportowego konia przystało, klaczka dostała też "twarzowe" podkowy. 

Całość jest niesamowicie dopracowana, żeby nie powiedzieć dopieszczona. Począwszy od cieniowania a skończywszy na najdrobniejszych szczególikach. Wszystko jest perfekcyjne i takie prawdziwe. Ten koń wygląda po prostu jak żywa miniaturka Weihaiwej. Jestem niesamowicie szczęśliwa, że mieszka teraz na mojej półce.  Warto mieć marzenia. 





Więcej zdjęć całej klaczki z każdej strony oraz szczegółów, na stronie MetafishArt.

http://metalfishart.weebly.com/chestnut.html










10 komentarzy:

  1. Gratuluję raz jeszcze! Klacz.jest boska i dzięki Tobie zaciekawiła mnie ta klacz i muszę przyznać, że Metalfish to nie kwestionowana mistrzyni. Malowanie jest obłędne i nie mam ochoty przestać na nią patrzeć ^^.Gratuluję raz jeszcze, że spełniałas swoje marzenie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Graty! Ten koń jest wspaniały, widziałam ją ostatnio na zdjęciach u Metalfish i nie mogłam wyjść z podziwu *-* kocham kasztany a ten (w sumie ta :) ) ma dodatkowo niebieskie oczy! Cud miód i orzeszki!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Serdecznie gratuluję. Kasztanka wygląda rzeczywiście jak żywa klacz Weihaiwej.
    Najwspanialszy jest ten moment, kiedy wreszcie możemy obejrzeć na własne oczy to, o czym marzyliśmy tak długo. U mnie tak było w przypadku miniatury Pochodni.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Serdecznie gratuluję. Kasztanka wygląda rzeczywiście jak żywa klacz Weihaiwej.
    Najwspanialszy jest ten moment, kiedy wreszcie możemy obejrzeć na własne oczy to, o czym marzyliśmy tak długo. U mnie tak było w przypadku miniatury Pochodni.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze raz gratuluję świetnego modelu w świetnym malowaniu. Żywica, jak to większość żywic ma bardzo zacną rzeźbę, a o malowaniu Metalfish nie trzeba nic mówić.
    Jedna poprawka natomiast- marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia :D.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratulacje Weihawei.
    To, że sam mold jest piękny i to jedno. Ale to, że klacz została przemalowana na portret ważnego dla Ciebie konia, Twoje modelarsko-końskie marzenie to już zupełnie inna rzecz- właśnie tego Ci gratuluję najmocniej w tym wszystkim.

    Pozdrawiam serdecznie :)
    www.dorotheahhh.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratuluję! Co tu dużo mówić, klacz jest przepiękna, niesamowicie realistyczna, nawet nie wyobrażam sobie jaka wielka musi być Twoja radość :) Masz rację, Metalfish to bezkonkurencyjna mistrzyni, z połączeniu z rzeźbą pani Eberl...
    cud miód i nerkowce :)
    Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniały model, prze piękne malowanie i rzeźba i co najważniejsze spełnienie marzenia o portrecie tej niesamowitej klaczy. Wielkie gratulacje!
    Zrobiłaś też piękne zdjęcia, naturalne światło i ładne tło wydobywają urodę modelu :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Przecudowna, nie mogę się napatrzeć.
    Po cichu zazdroszczę, wspaniały model. Metalifish zawsze błyszczała, ale teraz przeszła samą siebie, nie mówiąc o kopytach... Cud, miód.
    Muszę trochę więcej dowiedzieć się o jej rzeczywistym odpowiedniku, bo mnie zainteresowałaś. :)
    Pozdrawiam, zapraszam również do mnie.
    galopempomarzenia1.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Ona ma niesamowite spojrzenie... To wspaniałe uczucie mieć taki model w kolekcji :) Gratulacje dla Ciebie oraz Metalfish!

    OdpowiedzUsuń