niedziela, 25 listopada 2018

Saluki - chart perski.


Charty, jak już wielokrotnie pisałam to moja ukochana grupa psów a borzoje i saluki to te najukochańsze. Borzoi to miłość z dzieciństwa, ta pierwsza i największa a saluki kocham bo pochodzą mniej więcej z tych samych terenów co konie achałtekińskie i często można je tam razem spotkać a nazywane są w tych regionach tazy (tazi).
Posiadam dwie figurki przedstawiające psy tej rasy. Pierwszą już tu pokazywałam a jest to saluki firmy Leonardo, druga przyjechała nie tak dawno i wyprodukowała ją firma Castagna.
Przyznam szczerze, że z charcimi figurkami generalnie mam problem, podobnie jak z achałtekińcami. Rzadko można spotkać taką, która oprócz urody oddaje to coś co nierozerwalnie związane jest z chartami orientalnymi a mianowicie charakter i szlachetność. Widziałam tylko jedną naprawdę dobrą rzeźbę saluki ale to była AR-ka i na razie jest dla mnie nieosiągalna.
Moim psom sporo brakuje do ideału ale i tak cieszę się, że je mam.
Zdecydowanie lepszym egzemplarzem jest płowy pies od Leonardo chociaż i tu do wielu rzeczy można się przyczepić. Jest nieco za szeroki, saluki mają głęboką klatkę piersiową ale niezbyt szeroką i chociaż w zależności od zamieszkiwanego przez nie terenu mogą się zdarzać egzemplarze o mocniejszej budowie to jednak ja zdecydowanie wolę te lekkie i zwiewne.



Na plus jest ładna maść, długaśne nogi (mogły by być tylko bardziej suche) i dość ładna głowa.
Firma Castagna postarała się już zdecydowanie mniej i jej figurka tylko ogólnym zarysem przypomina rasę.

U mnie może być on jedynie szczeniakiem, a właściwie podrostkiem saluki z grubymi łapskami i głupawą miną. Dodatkowym atutem przemawiającym za tą teorią jest fakt, że jego rozmiar jest sporo mniejszy niż opisywanego wyżej egzemplarza.

Tak więc na razie muszę się zadowolić tymi saluki, które już mam ale nadal będę poszukiwać mojego charciego ideału. Może powinnam poszukać na jakichś arabsich, perskich czy turkmeńskich stronach tak jak najlepsze achały znalazłam na rosyjskich?

środa, 21 listopada 2018

Aksamitny Fryz.


Jakiś czas temu kupiłam na  rosyjskiej platformie sprzedającej produkty rękodzielnicze, takiego oto śmesznego fryza. 
Jest on wykonany z tzw. aksamitnego plastiku, nazywanego też aksamitną gliną i szczerze mówiąc nie wiem co to za tworzywo. Wpisując tę nazwę w Google, znalazłam tylko jedną stronę, również rosyjską, na której ten materiał został opisany. Wiem tylko, że jest podobny do plasteliny, twardnieje na powietrzu i w dotyku rzeczywiście jest aksamitny. 
Mój konik został wyrzeźbiony, a może ulepiony specjalnie dla mnie przez artystkę Elenę Ryżikową. 
Na pewno nie jest idealny, jeśli codzi o budowę to jest sporo rzeczy, do których można się przyczepić/ Mi najbardziej jednak przeszkadzała zbyt obfita grzywa, zrobiona z włosa chyba wiskozowego, która nie bardzo chciała się układać i moim zdaniem mocno przytłaczała figurkę. Chcąc mieć konia bardziej realistycznego musiałam mu te włosy zmienić. 
Nie było to bardzo łatwe, bo po usunięciu grzywy zrobił się w szyi dość szeroki rowek, który za nic nie chciał się skleić ale wymyśliłam sobie, że przykryję go warkoczami i efekt mnie zadowala.
Bez tej zbyt bujnej czupryny mogłam wreszcie dokłądniej obejrzeć konia i okazało się, że ma chłopak potencjał, mimo kilku wad budowy, między innymi zbyt długiej szyi i mocno "przypakowanego" kłębu i łopatek. Mógłby też mieć odrobinę większą głowę. 

Tu widać dobrze ten rowek w szyi  i fajnie zrobione oczy. 


Już nawet w takiej wersji zaczął mi się podobać i dojrzałąm w nim nareszczie prawdziwego przedstawiciela koni fryzyjskich, więc zostało mi już tylko przymocowanie odpowiedniego włosa. 
Jak już wcześniej pisałam w szyi powstał dość szeroki rowek, który na dokładkę miał nieco nierówne brzegi. Nie dysponuję tym tajemniczym materiałem, z którego zrobiona jest figurka więc musiałam poradzić sobie inaczej. Wymyśliłam, że przykryję nierówności moherowym warkoczem i mimo, że nie jestem pewna czy akurat taka "fryzura" jest możliwa do wykonania na żywym koniu to efekt końcowy mnie jest całkiem, całkiem. Muszę powiedzieć, że teraz nawet polubiłam tego aksamitnego konika. 


A Wy jak myślicie, popsułam czy poprawiłam trochę jego wizerunek? 

Zapomniałąm jeszcze dodać,że koń skalą nie pasuje niestety do pozostałych moich figurek. Jest tak mniej więcej pomędzy LB a Classic. 




piątek, 2 listopada 2018

LV Integrity


Model LV Integrity to tegoroczna nowość firmy Breyer w skali traditional będąca portretem arabskiego wałacha, który odnosił ogromne sukcesy w konkurencji endurance, czyli rajdów długodystansowych. Figurka wykonana jest na moldzie Shagya Arabian autorstwa Brigitte Eberl. Pierwsze wersje były klaczami, natomiast tu mamy pięknego, gniadego wałacha, oczywiście ze wszystkimi potrzebnymi atrybutami. 
To co rzuciło się w oczy po wyjęciu z pudełka to jego wielkość bo naprawdę spory z niego chłopak. 

Nie mam "Pogodynki" więc nie wiem jak wypada w porównaniu z nią ale Empres wygląda przy nim jak kucyk. Po za tym rozwiany ogon powoduje, że koń jest bardzo długi. Może to stwarzać pewne kłopoty przy fotografowaniu bo trzeba skracać ogniskową, żeby zmieścił się w kadrze i w związku z tym  dość ciężko rozmyć tło. 


Ogólnie rzecz biorąc koń bardzo mi się podoba. Ma piękną maść, moją ulubioną, ładną, choć nie przesadnie arabską głowę, fajnie wyrzeźbioną grzywę i ogon i dość przyjemną pozę. Aż prosi się o rajdowy rząd i jeźdźca. Trochę przeszkadza mi jeden szczegół. Może się czepiam i nie mam racji ale wszystkie konie tej rzeźbiarki pokazane w kłusie mają jakiś dziwny zad. Głównie z tego powodu nie mam jeszcze w kolekcji żadnej Weather Girl a ten sam problem widzę też u Fantazji i jest to taki dziwnie zaokrąglony, wystający pośladek. Jest to widoczne sczególnie od strony podstawionej nogi. U Diamonda na przykład ta część ciała wygląda dużo naturalniej, moim zdaniem oczywiście. 


Po za tym drobnym szczegółem figurka bardzo mi się podoba. Może nie ma zbyt arabskiego bukietu ale przecież nie musi koniecznie mieć. Ja nie znałam wcześniej LV Integrity, na wzór którego zrobiono ten model ale patrząc na fotki wydaje mi się, że był jednak bardziej arabski. Temu modelowi zdecydowanie bardziej odpowiada typ shagya lub jakiegoś innego konia z orientalnymi naleciałościami i jako taki dla mnie jest OK.