środa, 19 sierpnia 2015

Niespodziewany przybysz.

Zainspirowana pięknymi zdjęciami z bloga Capricorn Meadow, postanowiłam zaryzykować i kupić wybrakowaną figurkę artist resin autorstwa Brigitte Eberl, przedstawiającą arabską klacz Salome.
Nie zawiodłam się. Figurka choć ma trochę wad, warta jest zakupu.
Przede wszystkim rzuca się w oczy bardzo fajna, dynamiczna poza, która aż prosi się o wykorzystanie w różnych scenkach. Mnie kojarzy się z pokazami i na pewno spróbuję zrobić jej jakieś fajne arabskie prezenterki.
Maść klaczki nie jest moją ulubioną, a wręcz przeciwnie, ale na razie będzie musiała zostać taka jaka jest, choć malowanie jest nienajlepsze, takie porównywalne z breyerowskim. Może kiedyś pokuszę się o przemalowanie jej na mleczno-siwą, a może nawet ją zmoheruję bo potencjał jest.
Odlew też najgorszy nie jest ale trochę poprawek wymagałby gdybym ją przerabiała. W każdym razie jakichś rażących niedoróbek nie zauważyłam i na półce Salome prezentuje się pięknie.





 Salome ma przepiękną, moim zdaniem bardzo typową głowę. Szkoda, że tak fatalnie pomalowano jej oczy. Z pięknym, ciemnym, dużym, arabskim okiem, byłaby cudowna.

niedziela, 16 sierpnia 2015

Po prostu Tereska.

Do mojej kolekcji dołączyła właśnie kolejna AR-ka, przedstawiająca tym razem przeciwieństwo achałtekińców, czyli klacz zimnokrwistą. Jest to model Therese, autorstwa Brigitte Eberl, pomalowany przez MetalfishArt.

Jak przystało na "zimnioka" jest bardzo ciężka i wbrew temu co myślałam patrząc na zdjęcia, kawał z niej kobyłki.
Co do rzeźby to nie jest to figurka rewelacyjna i po mojej ulubionej autorce spodziewałam się czegoś więcej. Brakuje mi przede wszystkim tego, co jest kwintesencją tego typu koni a mianowicie tych wszystkich zmarszczek i fałdek, a także innych detali (np. żyłek). Dodatkowo poza Tereski jest tak bardzo statyczna, że nie mogłaby być już bardziej. Żeby choć głowę lekko odwróciła albo uchem zastrzygła, a tu nic. Wygląda jakby zdrzemnęła się lekko, odpoczywając po pracy. Nawet jej spojrzenie wyraża senność i lekkie znudzenie.

O dziwo, klacz jednak skradła moje serce i na pewno pozostanie w kolekcji jako jedna z ulubionych. A wszystko to za sprawą genialnego malowania. Maść jest bardzo dobrze odwzorowana, ze świetnie dobranym odcieniem, rewelacyjnym cieniowaniem i cudownymi jabłuszkami tu i tam.
Tak pięknego gniadego konia w postaci figurki jeszcze moje oczy nie widziały. Tereska na półce wygląda po prostu jak żywa.

Zdjęcie na razie takie marne, bo zepsuł mi się obiektyw, ale obiecuję, że wstawię nowe bo warto klaczkę pokazać z jak najlepszej strony.