niedziela, 8 września 2019

Micro mini czyli nowa skala w kolekcji.



Chyba zakochałam się w mikrusach. Przyznaję, miałam zupełnie błędne przekonanie, że w tej skali nie można zrobić realistycznej figurki. Wydawało mi się, że konie będą nieproporcjonalne, z za grubymi nogami i pozbawione szczegółów. Jakże się myliłam...
Już jakiś czas temu zwróciłam uwagę na tę figurkę. Zobaczyłam wtedy dwa pomalowane na maść siwą i kasztanowatą egzemplarze, które bardzo mi się spodobały ale nie miałam pojęcia, że to skala micro mini. Dopiero kiedy trafiła się figurka na sprzedaż i na dodatek z Polski, doczytałam jak malutki jest to model. Byłam ogromnie zaskoczona ale postanowiłam skorzystać z okazji i zobaczyć na własne oczy to malutkie dzieło sztuki.
Po rozpakowaniu paczki wpadłam w zachwyt i zakochałam się natychmiast.
Mój model to Maxi Cob wyrzeźbiony przez Kelly Sealey Kelly's Studio a pomalowany przez Aleksandrę Nogę Two Headed Pony Studio.
Przyjechał do mnie w bardzo gustownym i praktycznym plastikowym pudełeczku, w którym wyglądał dosłownie jak brylancik.

Mimo maleńkich rozmiarów, w uszach ma ok 3,5 cm, figurka jest bardzo realistyczna, ma dużo szczegółów, ładnie zaznaczone mięśnie, ścięgna a nawet żyłki na głowie oraz oczywiście kasztany i strzałki ale te ostatnie tylko na uniesionych nogach. Pomalowana jest na piękną i moją ulubioną kasztanowatą maść z odmianami na nogach i głowie. Nawet oczy, co moim zdaniem graniczy z cudem są bardzo naturalne i żywe. 



Jego maleńki rozmiar widać w porównaniu z modelami w skali SM oraz traditional.


Naprawdę wpadłam po uszy. Mam już zamówiony kolejny model tej samej pary rzeźbiarsko - malarskiej ale już wiem, że na pewno na tym się nie skończy. Teraz kolejne wyzwanie przede mną bo planuję zrobienie dioramy, która zapewni godną oprawę dla moich klejnocików. Mam już nawet pomysł i zbieram materiały. Jak będę zadowolona z efektów to na pewno pochwalę się na blogu. 







sobota, 10 sierpnia 2019

Voyeur


Voyeur to tegoroczna nowość śródroczna firmy Breyer. Sam model o imieniu Bristol też jest bardzo świeżutki bo pokazał się w 2018 roku jako Premier Collection. Autorką rzeźby jest Morgen Kilbourn, ta sama, która wyrzeźbiła Catch Me. Bardzo cieszę się, że dołączyła ona do ekipy Breyera ponieważ jej konie są bardzo w moim typie i lubię je na równi z końmi Brigitte Eberl.
Voyeur to portret urodzonego w 2002 r.wałacha KWPN startującego w konkurencji skoków przez przeszkody pod amerykańskim jeźdźcem Kentem Farringtonem. Para ta odniosła sporo sukcesów a chyba największym było zdobycie srebrnego medalu drużynowo na olimpiadzie w Rio oraz brązowego medalu drużynowo na Światowych Igrzyskach Jeździeckich we Francji.
Voyeur a dla przyjaciół Froggy na zawodach przysparza swojemu jeźdźcowi sporo kłopotów z powodu dużej nadpobudliwości. Podczas konkursów jest bardzo podekscytowany, udziela mu się zdenerwowanie przebywających w pobliżu ludzi, denerwują reakcje publiczności a nawet jak mówi Kent potrafi go zamurować widok innego konia, zwłaszcza jak jest np. kucykiem czy koniem w westernowym rzędzie.
W domu natomiast jest prawdziwym misiem uwielbiającym przytulanie i pieszczoty.
OK, wróćmy do figurki bo to o niej ma być ten wpis.
Moim skromnym zdaniem jest to zdecydowanie jeden z najładniejszych modeli firmy Breyer. Bardzo cieszę się, że koń pokazany jest podczas skoku przez przeszkodę bo to rzadkość wśród modeli i do tej pory żaden nie przypadł mi do gustu. Jak zobaczyłam Bristola to od razu wiedziałam, ze jak tylko mold ten będzie dostępny, zawita na moją półkę. Najbardziej chciałam gniadego no i proszę, jak na zamówienie jest.
Jak już pisałam wcześniej, bardzo podobają mi się rzeźby Morgen Kilbourn. Mają świetne proporcje, harmonijną budowę, piękne głowy i sporo szczegółów. Tak, zdecydowanie są w moim typie. 
Voyeur ma te wszystkie cechy i dlatego tak przypadł mi do gustu. 
Pokazany jest w tej fazie skoku, kiedy wszystkie nogi są już oderwane od podłoża a koń wznosi się nad przeszkodą dlatego niezbędne było zastosowanie podstawki Wykonana jest z wygiętej przezroczystej plexi i dobrze spełnia swoje zadanie chociaż mogła by być odrobinę inaczej wyprofilowana bo czasem ciężko ustawić przeszkodę tak żeby ją zasłonić. 
Jeśli chodzi o malowanie to jest również bardzo staranne z ładnym cieniowaniem i dokładnie, regularnie pomalowanymi podkowami. Nowością są brązowe oczy ze źrenicą zamiast czarnej kropki. Szkoda, że nie są bardziej dopracowane ale to już i tak spory progres w porównaniu do poprzednich figurek. 




Ta figurka tak mi się podoba, że myślę sobie, że gdyby ją jeszcze ładniej pomalować to spokojnie mogłaby udawać żywiczną AR-kę. Jak myślicie? 


I na koniec moje dwa sportowe Kilbournki. 










niedziela, 17 marca 2019

Weihaiwei (1984 - 2019)




Niedawno dotarła do mnie wiadomość o śmierci tej wspaniałej, uwielbianej przez wielu, błękitnookiej klaczy. Wiadomość bardzo smutna chociaż Weihajwej dożyła pięknego wieku 35 lat.

Urodziła się w 1984 roku w stajni Otto Baumanna. Była córką ogiera Westminster (Weltmeister – Inschallah) i klaczy Andachtige (Grannus – Kronprinz xx). W 1987 roku została wystawiona na sprzedaż podczas aukcji koni oldenburskich w Vechcie i zakupiona przez Hansa-Jörga Böhnerv, pod którym zdobywała pierwsze doświadczenia na parkurach. W 1992 kupił ją Vincenzo Muccioli, właściciel ośrodka San Patrignano . Od tego momentu jej pełne imię brzmiało San Patrignano Weihaiwej. W 1993 roku nowym jeźdźcem Weiheiwej został Franke Sloothaak i zaczęła się jej wielka międzynarodowa kariera. Już w tym samym roku para ta wystartowała m.in. w ME w Gijon, gdzie zajęli indywidualnie 14 miejsce. Potem było tylko lepiej: 1 miejsce w Grand Prix Waldorf, 1 miejsce w Pucharze Narodów w Rzymie, 1 miejsce w Grand Prix w La Baule. Na początku 1994 roku Franke Sloothaak i Weiheiwej zajęli 2 miejsce w finale Pucharu Świata. Jednak ich największym wspólnym sukcesem było zdobycie dwóch złotych medali, indywidualnie i drużynowo, na Mistrzostwach Świata w Den Haag w 1994r. Pamiętam jak z wypiekami na twarzy śledziłam ich piękne przejazdy. Później jeszcze wielokrotnie reprezentowali Niemcy w konkursach Pucharu Narodów i Grand Prix odnosząc wiele zwycięstw i zajmując czołowe miejsca m.in. w La Baule, Rzymie, Rotterdamie, Hanowerze czy w Arnheim.

Tak skakała Weihaiwej.

Po zakończeniu kariery sportowej klacz wróciła do ośrodka San Patrignano we Włoszech gdzie była traktowana ja księżniczka i wręcz rozpieszczana przez przebywających tam w ramach terapii chłopców.

jedno z jej oststnich nagrań

Weihaiwej była też używana w hodowli chociaż nie urodziła żadnego z 7 zarejestrowanych źrebiąt. Wszystkie przyszły na świat w wyniku transplantacji zarodków a przynajmniej niektóre z nich są wykorzystywane w sporcie. Najbardziej znana klacz Asha di San Patrignano (po Indoctro) startuje w konkursach 150 cm oraz w dwugwiazdkowych zawodach WKKW, Ogier Beijing di San Patrignano (po Dollar dela Pierre) ma za sobą starty w konkursach 140 cm.




Zarówno wybitne wyniki sportowe jak i charakterystyczna maść klaczy z dużą latarnią na głowie i pięknymi niebieskimi oczami, powodowały, że Blue-eyed Lady, bo tak ją nazywano, miała wielu fanów na całym świecie. Ja też się do nich zaliczałam i dlatego tak bardzo mnie cieszy figurka przedstawiająca moją ulubienicę.









sobota, 16 marca 2019

Catch Me.


Catch Me (1806) to kolejna tegoroczna nowość firmy Breyer. 
Jest to portret siwego wałacha holsztyńskiej rasy (Cassiro - Wonne I po Calypso II) startującego z dużymi sukcesami w Stanach Zjednoczonych w konkursach skoków przez przeszkody. W 2016 roku został nawet koniem roku (US Equestrian National Horse of the Year). Film i tekst o Catch Me.

Figurka wykonana jest na moldzie "Cantering Warmblood" autorstwa Morgen Kilbourn i pomalowana na maść jasno siwą odpowiadającą maści Catch Me, chociaż chyba w trochę starszym wieku bo jest sporo jaśniejsza od oryginału, jakby mocniej posiwiała. Zdecydowanie jednak muszę malowanie pochwalić gdyż jest wyjątkowo staranne i nawet tak drobny szczegół jak podkowy jest zrobiony idealnie. Koń ma też słodkie różowe chrapy i delikatne jabłuszka na łopatkach i na zadzie. Jedno co mi troszkę przeszkadza to czarne oczy. Gdyby były pomalowane chociaż tak jak oczy Copperfox'ów to było by super. 

Koń pokazany jest w lekko zebranym galopie na prawą nogę i jest leciutko wygięty w prawo. Wg mnie będzie ładnie wyglądał pod jeźdźcem na dioramach przedstawiających parkury skokowe bo jego poza właśnie kojarzy mi się z galopem między przeszkodami. 

Model jest przyjazny rzędom, za uszami jest miejsce na ułożenie kantara czy uzdy a również nieco uniesiona grzywka pozwala ładnie wyeksponować naczółek. 



Wszystkim niezdecydowanym bardzo polecam ten model bo moim zdaniem należy do najładniejszych Breyerów i fajnie wychodzi na fotkach. 











niedziela, 17 lutego 2019

Dominante XXIX


Pierwszą tegoroczną nowością firmy Breyer, która zagościła w mojej kolekcji jest Dominante XXIX nr katalogowy 1809. Jest to portret pięknego ogiera andaluzyjskiego wyhodowanego w Hiszpanii a obecnie mieszkającego w Stanach Zjednoczonych, który obok niewątpliwej urody może pochwalić się również dużym talentem ujeżdżeniowym. Koń startuje z sukcesami w otwartych zawodach dressażowych.
Niestety moim zdaniem portret nie jest zbyt udany i dość mocno różni się od oryginału, przede wszystkim maścią ale również odmianą na głowie, która nie została dokładnie odwzorowana.
Tu można pooglądać pierwowzór figurki.

Moim zdaniem figurka powinna być zdecydowanie ciemniejsza bo nawet rozjaśniony letnim słońcem Dominante nie jest aż tak jasny (na moich niektórych fotkach wyszedł ciemniejszy niż w rzeczywistości).
Ale dość czepialstwa, w końcu u mnie to może być każdy inny Andaluz, a że lubię gniadosze więc nie ma sprawy.




Wracając do figurki to autorką rzeźby jest Mindy Berg i jest to chyba jej pierwszy projekt dla firmy Breyer. Mam nadzieję, że nie ostatni bo bardzo podoba mi się styl tej rzeźbiarki.
Ogier moim zdaniem
ładnie wpisuje się w cechy rasy PRE (Pura Raza Espanola) i już na pierwszy rzut oka widać, że jest jej przedstawicielem. Pokazany jest wprawdzie w dość statycznej pozie "stój" ale jedna tylna noga jest mocniej podstawiona pod kłodę a głowa leciutko odwrócona. Ja tylko wolałabym żeby nie miał tak długiej i bujnej grzywy tylko np. krótko przystrzyżonego irokeza ale włos jest wyrzeźbiony dość ładnie więc przeboleję.



Dla szczególarzy są kasztany a nawet zaznaczone lekko strzałki. 
Głowa jest dość wąska ale zgrabna. Ja bym ją może troszkę lepiej pocieniowała a gdyby pomalować jeszcze ładniej oczy to na pewno nabrała by więcej charakteru. W tej chwili ma nieco zdziwiony wyraz. 

Gdy patrzy się na zdjęcia, Dominante wydaje się być drobny ale pod względem wielkości zalicza się do średniaków. Zbliżony jest wzrostem do takich modeli jak Ravel czy Brass Hat ale ciężko je porównywać bo jednak mocno różnią się sylwetką. 



Dominante ma jeszcze jedną wielką zaletę. Mimo długiej grzywy powinien dobrze wyglądać w kantarze i ogłowiu ponieważ jest ona tak ułożona, że nie przeszkodzi w założeniu ich na głowę. 

Także kolekcjonerzy, polecam model wszystkim miłośnikom hiszpańskich ras bo ogier jest bardzo ładnym i typowym Andaluzem. 

Polecam również opis modelu na blogu Capricorn Meadow 




niedziela, 27 stycznia 2019

Gabriel - 100% Fryza w Fryzie.


Koń fryzyjski - połączenie piękna z siłą oraz spokoju z dynamiką, od zawsze był w sferze moich figurkowych marzeń. Niestety mało jest rzeźb, które oddają to czego szukam w modelu tej rasy. Nie znalazłam jeszcze Fryzyjczyka w skali 1:9 ale udało mi się za to upolować tego oto malucha.
Gabriel to model w skali 1:27 (ciut większy niż SM) autorstwa Josine Vingerling. 
Ja kupiłam niepomalowany odlew a karą maścią ożywiła go Aleksandra Noga, za co jestem jej ogromnie wdzięczna. Swoją drogą to niewyobrażalne jest dla mnie, jak można na tak małym modelu namalować tak żywe oko. Podziwiam kunszt artystki. 
Koń pokazany jest w dynamicznym galopie i z rozwianym włosem prezentuje się bardzo naturalnie. 
Rzeźba jak na tak mały model jest całkiem szczegółowa. Pięknie zaznaczone są zmarszczki, ścięgna, oczywiście kasztany a wszystkie kopyta posiadają strzałki. Głowa jest niezwykle rasowa, zgrabna i pięknie osadzona na mocnej szyi. Ja nie potrafię się do niczego przyczepić i tylko życzyłabym sobie podobnego modelu w skali trad. 
Przepraszam za kropelki wody na zdjęciach ale robione były na zewnątrz i okazało się, że troszkę padało czego nie zauważyłam. Dla równowagi kilka zdjęć domowych.



I na koniec kilka porównawczych z kolegami w skali SM.

Z Andaluzem Oksany Kuks

Z Achałtekińcem Oksany Kuks.

I z Cummulonimbusem Anny Dobrowolskiej - Oczko. 
Z tym ostatnim chyba najbardziej się zaprzyjaźnił bo galopują sobie razem po półce w witrynce. 



sobota, 26 stycznia 2019

Palouse


Nigdy nie należałam do specjalnych fanów modeli Petera Stone'a ale akurat ta klacz zawsze była w kręgu moich zainteresowań. Niestety, te które pojawiały się na aukcjach albo miały zbyt wydumaną jak dla mnie maść, albo cenę bardzo wysoką no i właściwie wszystkie były do kupienia w Stanach więc trzeba się było liczyć z dodatkowymi kosztami. Jako rasowy kolekcjoner nie ustawałam jednak w poszukiwaniach i moja cierpliwość została nagrodzona. Oto piękna Palouse pojawiła się na aukcji z Czech. Na dokładkę i cena była bardzo korzystna i maść choć nie zupełnie podstawowa to jednak taka, którą w pełni akceptuję. Klaczka została przemalowana przez Katerinę Valterovą na maść gniadą srebrną. Pewnie wolałabym zwykłą gniadą ale ładne malowanie sprawia, że polubiłam tę małą ekstrawagancję.
Palouse jest pokazana w bardzo ładnym, swobodnym i naturalnym kłusie, wydaje się być rozluźniona i myślę, że gdyby siedział na niej jeździec to trener powinien być zadowolony, że oddziaływanie na konia jest prawidłowe. Dużym atutem figurki jest to, że jest przyjazna rzędom, czyli rzeźbiarz pomyślał żeby mimo dość długiej i bujnej grzywy było miejsce na ułożenie ogłowia. 
Nie potrafię przypisać klaczy jakiejś konkretnej rasy. Myślę, że jeśli chodzi o budowę to pasuje do wielu gorącokrwistych jednak nie znam się tak dobrze na maściach żeby stwierdzić u jakich ras występuje gniada srebrna. Jeżeli ktoś wie i zechce mi podpowiedzieć to będę wdzięczna. 
Oprócz  zgrabnej sylwetki i przyjemnego ruchu, tym co ujęło mnie jeszcze u Palouse jest jej bardzo zgrabna głowa. Wprawdzie oczyska są ciut za duże ale za to sprawiają, że klacz wygląda przesympatycznie. Ma oczy jak gazela dlatego u mnie dostanie właśnie takie imię - Gazela.
 Zapomniałam dodać, chociaż pewnie wszyscy wiedzą, że Palouse jest w skali traditional czyli 1:9 i muszę powiedzieć, że ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu jest naprawdę duża. Nie wiem dlaczego ale zawsze myślałam, ze jest drobna a tu taka niespodzianka. Jest nawet odrobinę większa od LV Integrity a i on należy do tych większych koni. 


I tak oto mimo, że nie jestem fanką figurek Petera Stone'a, posiadam już w kolekcji dwa modele w skali trad. Pięknego arabskiego ogiera Padron's Psyche i uroczą klacz (na razie bez rasy) Palouse.