sobota, 2 marca 2013

Raz kozie śmierć.

Zostałam namówiona na założenie tego bloga, choć nigdy tego nie planowałam. Nie wiem co z tego wyjdzie i czy dam sobie radę ale spróbuję.
Wypadało by na początek napisać coś o sobie więc tak króciutko spróbuję.
Wg metryki nie jestem już najmłodsza, za to duchem wieczna osiemnastka.
Konie kocham odkąd pamiętam. Ta miłość jest równie wielka jak niewytłumaczalna. Bardzo długo nie miałam z nimi do czynienia. Kochałam je czysto platonicznie acz bardzo intensywnie. Rodzice nie wykazywali się zrozumieniem dla mojej pasji, w związku z tym nie miałam szans na żadną szkółkę jeździecką. Pierwsze dzikie galopady po preriach dużego pokoju wykonywałam więc na koniu na biegunach. Na prawdziwego konia wsiadłam gdy byłam już całkiem dorosła.
Moja kariera jeździecka była intensywna ale krótka. Niestety nie miałam szans na własnego konia a za bardzo przywiązywałam się do tych, na których jeździłam. Potem rozstania głęboko przeżywałam a były one częste gdyż przygotowywałam surowe konie do sprzedaży. Zrezygnowałam więc z jeździectwa a moja miłość do tych zwierząt musiała znaleźć inne ujście. Zaczęłam więc zbierać najpierw książki o końskiej  tematyce a później figurki koni.
Początkowo były to okazyjnie zdobyte tzw. chińskie, alabastrowe konie, czasem zdarzył się jakiś ceramiczny czy nawet pluszowy.
Prawdziwie kolekcjonerskiego bakcyla złapałam trafiając na forum Model Horse. Teraz zastanawiam się czy już przyszła pora na odwyk?

Po za końmi interesuję się szeroko pojętą przyrodą a zwłaszcza ptakami. Uwielbiam je podglądać i fotografować.
Kocham też  moje dwie kotki i dwie psice oraz ogród.

3 komentarze:

  1. Odwyk dopiero, jak modele nie będą się mieścić w domu/mieszkaniu/piwnicy/stodole ;)
    Czekam na dalsze wpisy i gratuluję obecnych modeli, zwłaszcza custom-ów.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzisz, a ja nawet konika na biegunach nie miałam, więc służyła mi wiernie kanapa, dopóki się nie rozwaliła i kupilismy kanapę i dwa rumaki - dwa fotele bujane :D Nawet nie wiem jakim cudem rodzice mnie przywieźli 3 lata temu do stajni - czyżby sumienie, czy nie chcieli bym rozwaliła fotelo-rumaki? :D

    Fajnie, że wreszcie założyłaś bloga.
    Pozdrawiam,
    Carmen

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to mówią, pierwsze koty za płoty. Twoja końska historia bardzo mnie zaciekawiła.
    Wszystkiego dobrego i powodzenia w prowadzeniu bloga, z niecierpliwością wyczekuję kolejnych wpisów.
    Pozdrawiam serdecznie
    Watazka

    OdpowiedzUsuń