sobota, 9 kwietnia 2016

Seabiscuit, legendarny koń wyścigowy - u mnie Sir Duke.



Dawno mnie nie było, bo choć trochę modelowych zakupów zrobiłam to jednak żaden jeszcze nie zawitał w mojej kolekcji. Wszystkie czekają na malowanie i zanim u mnie się pojawią to minie trochę czasu. Niestety głód nowych modeli trzeba jakoś zaspokoić więc zapolowałam na model, który od dawna mnie kusił,

Oto Breyer (1188) Seabiscuit, Legendary Racehorse, na stareńkim moldzie John Henry autorstwa Jeanne Mellin Herrick. Pierwsze modele powstały w 1988 roku a mój został wyprodukowany między 2003-2008r. 
W porównaniu z tymi najstarszymi jest on dość mocno wygładzony co sprawia że bardzo wypiękniał, prawie nie różni się najnowszych modeli i dlatego postanowiłam dać mu szansę i postawić na półce. Nie zawiodłam się.



Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to jego bardzo przyjemna, naturalna poza. Koń jest rozluźniony, porusza się spokojnym stępem spoglądając z zaciekawieniem na otaczający go świat. I mimo, ze to figurka, ma się wrażenie, że naprawdę idzie, co podkreśla lekko uniesiona grzywa i falujący ogon.
Zawsze też podobała mi się jego głowa. Choć patrząc z bliska widać wiele niedoskonałości odlewu to jednak całość sprawia bardzo przyjemne wrażenie.

Również malowanie, zwłaszcza jak na figurkę OF jest bez zarzutu a mi dodatkowo przypadł do gustu brak odmian. 
Muszę powiedzieć, że polubiłam tego mojego Sir Duke'a od pierwszego wejrzenia i mam nadzieję, że jak Iwonka wróci do domu (zasiedziała się u krawcowej), to również ucieszy się z takiego wierzchowca bo mimo, że to folblut to jednak wygląda na zrównoważonego i miłego konia. 
Reasumując, polecam ten model każdemu, komu nie przeszkadzają drobne niedoskonałości odlewu lub osobom przerabiającym i przemalowującym figurki bo potencjał to on ma ogromny. 






4 komentarze:

  1. Gratuluję nowego nabytku :)!
    Model jest wręcz bezbłędnie wykonany,naprawdę sprawia wrażenia,jak by szedł. Także rzeźba jest bardzo dobrze wykonana :). Malowanie również ma piękne. No co tu dodać Seabiscuit we własnej postaci,jedyny i niezastąpiony :). Jeszcze raz gratuluję i pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Gartki konia!
    Choć mold nie należy do najlepszych, to foty wyszły Ci bardzo realistycznie :) (No, poza tą drugą...)
    Co do kupna nowych modeli: planujesz jakieś Breyr/Collecta/itd... z tego roku? Jak tak to które najchętniej byś nabyła??
    Pozdro!

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratki! Bardzo lubię ten mold. Zastanawiam nawet się nad kupnem Northern Dancer'a bo jednak wole gniadosze z odmianami :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratki Chłopaka! Fajne imie dostał.
    Właśnie na tym modelu wyczaiłam, że niektóre starsze moldy od niedawna zostają wygładzone. i przyznam, ze nie raz mu się przyglądałam- nie zachwyca detalami, ale ma masę życiia w sobie. I razem z Adamem/San Domingo to mistrz drugiego planu pod jeźdzcem, szczególnie na fotach w plenerze - oba wyjątkowo naturalnie się prezentują i nie raz mnie zachwycały. Jedyne co to chyba chętniej podziwiałabym go w innej maści, z mniejszym połyskiem- może to przez to, że mam zatrzęsienie gniadoszy.
    Fajnie, że odwazyłaś się sięgnąc po mniej "idealny" mold- takie konie czasem potrafia być bliższe sercu niż nie jeden perfekcyjny mold. Jeszcze raz graty. I mam nadzieję,że sobaczymy Twoje foty Sir Duke pod jeźdzcem?
    Pozdrawiam
    www.dorotheahhh.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń