środa, 4 września 2013

No to się pochwalę... :)

Proszę o wyrozumiałość bo to moje pierwsze "dzieło".
Naoglądałam się w necie dużo zdjęć moherowych koników i postanowiłam też sobie takie cudo zrobić. A co!!
Postanowić łatwo, wykonać duużo trudniej, zwłaszcza jak los poskąpił talentów, ale zdecydowałam się spróbować.
Po wybraniu ofiary, zakupie moheru i wyżebraniu kleju od koleżanki z Model Horse, zabrałam się dziarsko do roboty.
Ofiarą została folblutka Collecty.
Najpierw musiałam ją "ogolić", czyli pozbyć się grzywy a z ogona zostawić tylko rzep. I tu zaczął się pierwszy problem. Po obcięciu grzywy zostało białe miejsce, które było trochę za szerokie. Ech, gdybym umiała malować figurki... Niestety, musiałam jakoś poradzić sobie bez tego. Z ogonem było trochę łatwiej, choć i tu u nasady biały obszar był za duży.
Samo klejenie też nie było takie proste gdyż włosy lepiej się trzymały paluchów niż figurki.
Przy pomocy tego tutorialu http://www.riorondo.com/info/brochures/pdf/HAIRING.PDF , po wielu próbach, w końcu udało się zakończyć pierwszy etap prac, a kobyłka wyglądała tak:
Teraz przyszła pora na strzyżenie i modelowanie. Ze strzyżeniem jakoś poszło, choć każdy fryzjer padł by ze śmiechu zobaczywszy moje nożyczki.
Do modelowania potrzebna była pianka bądź żel bez alkoholu. Tylko dlaczego na tych produktach składy są napisane takimi maleńkimi literkami???
W końcu się udało i mój wymarzony włochaty konik był gotowy.
Oczywiście nie jest idealny, może go nawet kiedyś poprawię, ale jak na pierwszy raz wg mnie może być. Stoi sobie w witrynce za szkłem i z daleka nawet mi się podoba.













1 komentarz:

  1. Podziwiam Cię za cierpliwość. Ja się chyba nie odważę "włochacić".
    Na pierwszej fotce mi się podoba bardzo :D

    OdpowiedzUsuń